MP DTT Masters - Służewo Toruń
Poniedziałek, 23 maja 2011
· Komentarze(3)
Kategoria wyścigi
Jazda na czas dwójkami. 22.05.2011
Otrzymałem propozycję startu z samym Mistrzem Polski. W takiej sytuacji się nie odmawia. Jest to prawie równoznaczne ze zdobyciem medalu. Niewiadomą jest tylko jakiego koloru :-) Ja odmówiłem... w pierwszej chwili.
Kiwnąłem przecząco głową, że nie, nie jadę bo jestem za cieżki, trasa jest bardzo trudna i różnica między nami jest zbyt wielka.
Sposób w jaki Jurek potrafił mnie bardzo szybko przekonać świadczy o wielkiej umiejetności perswazji tego człowieka :-) Zgodziłem się.
W dniu startu byłem bardzo ospały i apatyczny. Całe zdenerwowanie startem z Mistrzem Polski z poprzedniego dnia gdzieś uszło.
Rozgrzewka na trenażerze na 200 watach bardzo męcząca. Strój czasowy, jednoczęściowy z numerkiem przypiętym przygotowałem wcześniej Założyłem go od razu ale nie zakładałem górnej części pozostawiając ją wiszącą na bokach po to żeby jej nie pocić i na samym starcie założyć tę cześć suchą. Na rozgrzewkę założyłem rozpinaną koszulkę. W chwili, gdy byłem gotowy do startu i zacząłem zakładać górną część stroju zauważyłem, że numerek wisi bezładnie i trzyma się tylko na dwóch agrafkach! Ręką wyczułem, że jedna się odpieła a drugiej nie ma! Cholera... co teraz!. Gorączkowo rozglądam się dookoła. Na szczęście dostrzegłem Pana Jurka Leśniaka z przypiętym numerkiem. Podbiegając poprosiłem o agrafkę. "Proszę bardzo". Fotograf rozmawiajacy z Panem Jurkiem pomógł mi przypiąć numer i pędem omijajać kibiców pognałem na start.
Dojeżdzajac widzę, że Jurek Sikora już odjechał! dobrych kilkaset metrów. Ktoś krzyknął do mnie "jedź!" Przycisnąłem na pedały ale po chwili puściłem korby. Przecież nie przejechałem przez matę, która rejestruje chip! Na szczęście sędzia zorientował się i krzyknął do mnie "czy przejechałem przez matę?" Odpowiedziałem - nie! Zrobił jakiś znak i krzyknął "jedź Pan!".
Depnąłem na stojąco goniąc Jurka. Adrenalina sięgnęła szczytu. Spieprzyłem sprawę - pomyślałem. Koniec marzeń o medalu. Trudno. Cisnąłem tak mocno, że Jurek świadomy iż tempo jest zbyt mocne jak na początek, szybko mnie wyprzedził wychodząc na zmianę żeby ostudzić mój zapał. OK.
Zwalniamy a ja buzuję jak pochodnia. Jurek narzucił bardzo mocne i równe tempo. Zębatka 12-11. Siła ogromna i płynność świetna. Dałem kilka zmian ale miałem wrażenie, że spowalniam cały ten nasz pociąg. Nie patrzyłem na SRM całą uwagę skupiłem na niskiej pozycji, kadencji, oddechu. Trzymać rytm, kadencję, nie spinać górnych partii ciała, rozluźniać mieśnie nóg, wtedy kiedy nie pracują. Przyśpieszać kadencją nie siłą. Złapałem rytm. Po nawrocie było ciężej. Końcówka dramatyczna w moim wykonaniu. Siedziałem na kole i na tych ostatnich kilometrach, które były najtrudniejsze, siłą woli cisnąłem i wmawiałem sobie to już prawie koniec! Jeszcze chwila.. ciśnij! nie odpuszczaj! Bo jest tak jak Jurek mówił "W jeździe dwójkami ten drugi jest najważniejszy bo to jego czas się liczy na mecie." Więc ciśnij i walcz, żeby nie zawieść i nie zgubić nawet części sekundy na tej końcówce. Dojchaliśmy. Ja ze skórczami mięśni między stawem biodrowym a udem.
Gratulacje za dobrą jazdę. Spokój i opanowanie ze strony Jurka. Myślałem, że coś mi powie o moim spóźnieniu. Pojawi się słuszny wyrzut ale nie. Facet naprawdę na poziomie. Żadnej wzmianki na ten temat. Jedynie miłe słowa i bardzo pocieszajace. "Super!. Jechałeś świetnie. Tego się spodziewałem i tego oczekiwałem. Nie musiałem się wcale martwić o ciebie."
Nie interesował mnie nas czas bo czego tu oczekiwać. Spóźnienie załatwiło wszelkie marzenia. Krawczyk z Chałaśkiewiczem stanowili świetnie dobraną drużynę więc ogromna moc Jurka tego nie mogła zrekompensować. Spokojnie osuszyłem się, przebrałem. spakowałem. Poszedłem zdać chip i numer. Zerknąłem na wyniki. Co?! Mały szok... Bejner, Sikora 1 miejsce!. Zdębiałem. Jak to możliwe! Spóźnienie i jeszcze wygraliśmy! Zaraz... o ile? 15 sekund! Rany! Udało się. Oczywiście nie dzięki temu drugiemu z pary ale dzięki Mistrzowi Polski :-)
Dane z SRM:
Nasz realny czas, czyli moment w którym ja przekroczyłem linię startu i mety to 34:10.
Moja moc ... nie miała tu decydującego znaczenia 320 watów. Natomiast Jurka musiała oscylować w granicach 350-370 watów :-)
Moje moce chwilowe:
5s - 1422 waty
10s - 915 watów
20s - 667 watów
30s - 558watów
1min - 472 waty
5 min - 370 watów
hr.max.178, avr.160
Świadczą, że tutaj również mogło być dużo lepiej ale jednak wynikły one ze spóźnienia na start.
Otrzymałem propozycję startu z samym Mistrzem Polski. W takiej sytuacji się nie odmawia. Jest to prawie równoznaczne ze zdobyciem medalu. Niewiadomą jest tylko jakiego koloru :-) Ja odmówiłem... w pierwszej chwili.
Kiwnąłem przecząco głową, że nie, nie jadę bo jestem za cieżki, trasa jest bardzo trudna i różnica między nami jest zbyt wielka.
Sposób w jaki Jurek potrafił mnie bardzo szybko przekonać świadczy o wielkiej umiejetności perswazji tego człowieka :-) Zgodziłem się.
W dniu startu byłem bardzo ospały i apatyczny. Całe zdenerwowanie startem z Mistrzem Polski z poprzedniego dnia gdzieś uszło.
Rozgrzewka na trenażerze na 200 watach bardzo męcząca. Strój czasowy, jednoczęściowy z numerkiem przypiętym przygotowałem wcześniej Założyłem go od razu ale nie zakładałem górnej części pozostawiając ją wiszącą na bokach po to żeby jej nie pocić i na samym starcie założyć tę cześć suchą. Na rozgrzewkę założyłem rozpinaną koszulkę. W chwili, gdy byłem gotowy do startu i zacząłem zakładać górną część stroju zauważyłem, że numerek wisi bezładnie i trzyma się tylko na dwóch agrafkach! Ręką wyczułem, że jedna się odpieła a drugiej nie ma! Cholera... co teraz!. Gorączkowo rozglądam się dookoła. Na szczęście dostrzegłem Pana Jurka Leśniaka z przypiętym numerkiem. Podbiegając poprosiłem o agrafkę. "Proszę bardzo". Fotograf rozmawiajacy z Panem Jurkiem pomógł mi przypiąć numer i pędem omijajać kibiców pognałem na start.
Dojeżdzajac widzę, że Jurek Sikora już odjechał! dobrych kilkaset metrów. Ktoś krzyknął do mnie "jedź!" Przycisnąłem na pedały ale po chwili puściłem korby. Przecież nie przejechałem przez matę, która rejestruje chip! Na szczęście sędzia zorientował się i krzyknął do mnie "czy przejechałem przez matę?" Odpowiedziałem - nie! Zrobił jakiś znak i krzyknął "jedź Pan!".
Depnąłem na stojąco goniąc Jurka. Adrenalina sięgnęła szczytu. Spieprzyłem sprawę - pomyślałem. Koniec marzeń o medalu. Trudno. Cisnąłem tak mocno, że Jurek świadomy iż tempo jest zbyt mocne jak na początek, szybko mnie wyprzedził wychodząc na zmianę żeby ostudzić mój zapał. OK.
Zwalniamy a ja buzuję jak pochodnia. Jurek narzucił bardzo mocne i równe tempo. Zębatka 12-11. Siła ogromna i płynność świetna. Dałem kilka zmian ale miałem wrażenie, że spowalniam cały ten nasz pociąg. Nie patrzyłem na SRM całą uwagę skupiłem na niskiej pozycji, kadencji, oddechu. Trzymać rytm, kadencję, nie spinać górnych partii ciała, rozluźniać mieśnie nóg, wtedy kiedy nie pracują. Przyśpieszać kadencją nie siłą. Złapałem rytm. Po nawrocie było ciężej. Końcówka dramatyczna w moim wykonaniu. Siedziałem na kole i na tych ostatnich kilometrach, które były najtrudniejsze, siłą woli cisnąłem i wmawiałem sobie to już prawie koniec! Jeszcze chwila.. ciśnij! nie odpuszczaj! Bo jest tak jak Jurek mówił "W jeździe dwójkami ten drugi jest najważniejszy bo to jego czas się liczy na mecie." Więc ciśnij i walcz, żeby nie zawieść i nie zgubić nawet części sekundy na tej końcówce. Dojchaliśmy. Ja ze skórczami mięśni między stawem biodrowym a udem.
Gratulacje za dobrą jazdę. Spokój i opanowanie ze strony Jurka. Myślałem, że coś mi powie o moim spóźnieniu. Pojawi się słuszny wyrzut ale nie. Facet naprawdę na poziomie. Żadnej wzmianki na ten temat. Jedynie miłe słowa i bardzo pocieszajace. "Super!. Jechałeś świetnie. Tego się spodziewałem i tego oczekiwałem. Nie musiałem się wcale martwić o ciebie."
Nie interesował mnie nas czas bo czego tu oczekiwać. Spóźnienie załatwiło wszelkie marzenia. Krawczyk z Chałaśkiewiczem stanowili świetnie dobraną drużynę więc ogromna moc Jurka tego nie mogła zrekompensować. Spokojnie osuszyłem się, przebrałem. spakowałem. Poszedłem zdać chip i numer. Zerknąłem na wyniki. Co?! Mały szok... Bejner, Sikora 1 miejsce!. Zdębiałem. Jak to możliwe! Spóźnienie i jeszcze wygraliśmy! Zaraz... o ile? 15 sekund! Rany! Udało się. Oczywiście nie dzięki temu drugiemu z pary ale dzięki Mistrzowi Polski :-)
Dane z SRM:
Nasz realny czas, czyli moment w którym ja przekroczyłem linię startu i mety to 34:10.
Moja moc ... nie miała tu decydującego znaczenia 320 watów. Natomiast Jurka musiała oscylować w granicach 350-370 watów :-)
Moje moce chwilowe:
5s - 1422 waty
10s - 915 watów
20s - 667 watów
30s - 558watów
1min - 472 waty
5 min - 370 watów
hr.max.178, avr.160
Świadczą, że tutaj również mogło być dużo lepiej ale jednak wynikły one ze spóźnienia na start.