17.08.2010 Rano bardzo słaby. Kolejny dzień kryzysu.

Środa, 18 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Wspominając dobre rady kolarza, śp. Łucjana Różańskiego – „Jak miałem kryzys to starałem się jechać jeszcze mocniej.” Ale.. kiedy się bardzo nie chce. Nogi, jakby się zapadały w sobie i jakby uchodziło z nich powietrze jak z dziurawej dętki i ból przenikliwy, kłujący. Jak w takiej sytuacji można się zmusić i jechać jeszcze mocniej? Fakt, z pomiarem mocy widać jak na dłoni jaki słaby jestem i jak niską moc generuję. (poniżej 200 watów). Zmobilizowałem się. Podjazd do pracy wjechałem na ile mogłem. Już nie minutę ale chociaż te najbardziej trudne kilkaset metrów. 660 watów w 30 sekund to niewiele ale ile wysiłku i siły woli musiałem w to włożyć. E….
Natomiast powrót to jakby inna bajka i inny człowiek. Już jak wyjechałem z pracy czułem, że jest dużo lepiej. Nogi jakieś takie, pełniejsze. Moc … całkiem przyzwoita. Nie ma tej zapaści w mięśniach po kilkusekundowym dużym wysiłku. Może być dobrze – pomyślałem i przestałem patrzeć na licznik starając się jechać optymalnie.
Powrót:
52km
NP. 244 waty
Avr. 35,7km/h 2/3 trasy z wiatrem.
Hr.avr. 128, max. 143.

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!